Sunday, November 12, 2006

4. Ona

Ona czuła się właśnie jak ryba, która płynie przez życie po cichu, bardzo po cichu. Niektóre słowa spychała wgłąb wielkiej wody i płynęła dalej.

Czuła, że nie bardzo wie o co chodzi i zastanawiała się, co tu właściwie robi. Ale płynęła dalej. Nie miała nic do stracenia. Na swoim starym niemieckim gramofonie nastawiła płytę, przygasiła lampy, zapaliła świece i zaczęła tańczyć po cienkim, ozdobnym dywanie.

3. Ryby

Nie śnią ani nie toną
w wodę wdmuchując swe życia
Nie potrzebują języka
bo o czym by tu rozmawiać
świat światem, a morze morzem

Saturday, November 11, 2006

2. Kot

Czarny kot przebiegł szybciutko przez nieoświetloną jezdnię. Mógł to być równie dobrze kot szarobury, czy nawet o sierści barwnej, nie można było powiedzieć z pewnością. Było ciemno, a kot biegł na tyle szybko, aby nie dać się wytropić.
Biegł w rytm muzyki, która rozbrzmiewała w jego kocim sercu. Kot słyszał tę muzykę, ale nie był jej świadomy. Świadomi pierwotnego rytmu są tylko ludzie.

Thursday, November 09, 2006

1. Wieczorne opowieści o zapachu świeżo skoszonej trawy.

A działo się to bardzo dawno temu. Gdy już skoszono trawę, na wilgotne zielone źdźbła rozścielone po całej okolicy wyszedł chłopiec. Wymknął się na palcach z domu, podążając za świeżym, arbuzowym zapachem. A zapadał już zmrok, barwiąc niebo na sinoróżowo. Zachodzącemu słońcu towarzyszyła muzyka. Zaczęła ona dochodziłć niewiadomo skąd, chyba z nieba, była bowiem esencją rytmu życia. Wschód-zachód-wschód-zachód wieczór-poranek-wieczór-poranek rozbrzmiewało po całej okolicy, a może raczej w głowie chłopca, który biegł teraz po lekkim polnym materacu. Muzyki nie byłoby bez zapachu trawy, to zapach bowiem wydawał się w tym momencie esencją życia. Dzień-noc, dzień-noc.. zabrzmiało cichutko, nakłaniając chłopca do powrotu. On nie chciał jednak wracać do pokoju, postanowił wziąć koc i zostać na ganku, obserwując wyłaniające się z mroku kudłate chmury.