Tuesday, February 03, 2009

5. Pukanie

Sporo czasu musiało minąć, zanim usłyszała pukanie. Muzyka niechcący je zagłuszyła. Choć nie, być może słyszała wszystko dokładnie, tylko wolała udawać że tak nie jest. Być może właśnie tak było. Być może to teraz, chociaż przez kilka chwil, była wolna. Pukanie nie dotyczyło jej i żadna siła na świecie nie mogła jej zmusić do przyznania mu racji, do potwierdzenia jego istnienia, do przypadkowego zaburzenia porządku świata i zniszczenia piękna tej chwili, które tak misternie budowała każdym swoim krokiem. Pomyślała o sobie nawet jak o zakonnicy, która każdym swoim uniesieniem i opadnięciem odmawia kolejną modlitwę, lecz zaraz zaczerwieniła się. Co za głupie myśli czasem przychodziły jej do głowy. Dopóki wybrzmiewał dźwięk płyty, wiedziała że nie ustąpi. W tańcu była panią, prawdziwą panią, władała swym losem i wybierała sobie czas, w którym chce istnieć - czas dawny i dobry. Jednak teraz, gdy ostatni utwór ucichł, nie mogła już dłużej udawać, że nie słyszy pukania. Na półpalcach podeszła do drzwi z gracją równą tej sprzed kilku chwil. Niby nie przestając tańczyć pociągnęła za klamkę. Jednak przed kamienicą nikogo nie było.

Nikogo i niczego oprócz miasta pogrążonego w północnym mroku.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home