Thursday, January 28, 2010

6. Miasto

Miasto było palimpsestem. Wytartą wielokrotnie tablicą. Częściowym lub całkowitym zanikiem pamięci w wyniku upojenia - życiem, ruchem, nocą. Było tym, do czego ludzie dążyli, oraz tym czego nie mogli w nim znaleźć.

Miasto było też pamięcią, milczącym świadkiem tragedii i komedii.

Babcia opowiadała, jak wprowadzali sie do mieszkań dopiero co opuszczonych przez poprzednich lokatorów. Na kaloryferach gałki wciąż mają inskrypcje w innym obcym języku. Nowe pisane na starym, brukowane ulice, sklepy i cukiernie z markizami nad wejściem, ceglana jakby neoromańska szkoła, ceglana wieża latarni morskiej, Dom Kultury z nieskończoną ilością schodów i wielkimi szerokimi filarami, ogródek jordanowski. Dużo cegły, desek, zieleni, morskiego wiatru, mało ludzi, wszystko spalone słońcem.

Miasto umierało i żyło. Miasto śmiało się głosem dzieci, a płakało deszczem. Było wytworem ludzkim podobnie jak mrowisko jest wytworem owadzim, a tundra wytworem roślinnym.

Było potrzebą wyłonienia się z chaosu, sprzeciwieniu się entropii i znalezienia swojego miejsca.